niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 4

On także na mnie patrzy, jednak nic nie mówi. Dopiero po chwili orientuję się, że trzyma mnie za ramiona, chroniąc przed upadkiem. Wydaje się być nieco zdezorientowany moją obecnością w hallu głównym budynku, więc pospiesznie wyjaśniam:
 - Dzwoniłam do Jade, mówiła, że chcesz się ze mną spotkać. - tłumaczę i delikatnie się odsuwam. Niewielka przestrzeń między naszymi ciałami źle wpływa na moją koncentrację, bardzo źle. - Niedaleko jest park, możemy się przejść i pogadać - proponuję.
 - Tak - ma niski, niebiańsko zachrypnięty głos. - Chodźmy. - odchrząkuje.
Kilka pierwszych minut mija w ciszy. Chyba oboje zastanawiamy się co powiedzieć. Docieramy do parku, który był naszym celem i przysiadamy na jednej z ławek. Pogoda jest świetna. Słońce świeci niezwykle mocno, ale w cieniu drzew jest idealna temperatura. Dookoła dzieci biegają wesoło pokrzykując, a ich rodzice obserwują ich z uwielbieniem. Podziwiam ten widok z nutą zazdrości, bowiem moi rodzice nigdy  nie patrzyli na mnie takim wzrokiem. Zerkam na swojego towarzysza i dostrzegam, że on również rozgląda się ze spokojnym i zrelaksowanym wyrazem twarzy, a to nowość. Do tej pory widziałam go w wydaniu zniesmaczonym i wkurzonym. Teraz, gdy jego twarzy nie zakłóca żadna negatywna emocja, a brwi nie są zmarszczone, wygląda całkiem miło. Może i jest przystojny, ale wciąż jest palantem. Wzdycham smętnie i postanawiam jako pierwsza przerwać milczenie.
 - Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć... - zaczynam, ale przerywa mi głos Jaya.
 - Przepraszam. - patrzy na mnie, a jego oczy pięknie lśnią.
 - Nie, nie potrzebnie, powinnam była domyślić się już na samym początku. - zmarszczył brwi w konsternacji.
 - O czym ty mówisz? Przecież to ja naskoczyłem na ciebie jako pierwszy. Przepraszam, powinienem z tobą najpierw pogadać czy coś, ale byłem zbyt wściekły i...
 - Jayden, Michael powiedział mi co się wydarzyło, miałeś prawo pomyśleć, że to byłam ja.
 - To znaczy? - jest kompletnie skołowany i zagubiony, dla niego pewnie brzmi to jak bełkot.
 - Wiem, że zabrzmi to jak najgłupsza wymówka na świecie, ale to była moja siostra.
 - Tak, to głupie i oklepane. - przytakuje, ale nic więcej nie mówi dając mi tym znak, abym mówiła dalej. Widzę jak bardzo stara się nie wybuchnąć. Zacisnął dłonie w pięści i zmarszczył brwi, zupełnie jak Will.
 - Masz rację, ale to prawda. Moja siostra, Bella... - Nie wiem jak ubrać w słowa co chodzi mi po głowie - Jesteśmy bardzo do siebie podobne z tą różnicą, że ona jest starsza o rok. - mówię na jednym wdechu. Intensywnie wpatruje się w moją twarz, jakby szukał na niej choć cień kłamstwa.
 - Wiesz, że nie jestem tak głupi aby ci w to uwierzyć, prawda? - Unosi jedną brew. - Znów robisz ze mnie totalnego idiotę. Przyszedłem cię przeprosić, a nie wysłuchiwać tych bzdur. Nawet nie wiem po co to wszystko wymyśliłaś. - Kręci głową z dezaprobatą i wstaje z miejsca. Wiedziałam, że nie będzie łatwo go przekonać, ale jeśli mamy przebywać w jednym towarzystwie, musimy się dogadać. Nie chcę rozbijać ich paczki, ale także chcę się się z nimi zaprzyjaźnić. Nie zniszczy mi on jedynej szansy na jakichkolwiek przyjaciół.
 - Jayden musisz mi uwierzyć. - Niemal błagam z desperacją w głosie.
 - Chcę dowodu.
 - Jak to... Jakiego dowodu? - Mam mu pokazać akt urodzenia czy jak?
 - Zdjęcie czy coś. Ale wasze wspólne. Może dopiero wtedy byłbym skłonny ci uwierzyć.
 - Nie mogę...
 - Więc to ściema? - widzę triumfalny uśmieszek na jego twarzy. Myśli, że teraz przyznam mu raję?
 - Nie, ja... Nie mam z nią zdjęć - Niemal szepczę.
 - Jak to? Nie masz żadnych zdjęć z własną siostrą? Czy to nie jest to co robią dziewczyny takie jak ty, całymi dniami? Może dlatego, że ona nie istnieje - Nabija się. Nie wiem dlaczego tak bardzo nie chce mi uwierzyć. Dlaczego nie mógłby po prostu odpuścić?
 - Nie ważne, masz rację kłamałam. Nie wiem dlaczego wymyśliłam taką bzdurę. Przepraszam za czas, który zmarnowałeś jadąc tu i wysłuchując moich kłamstw. - Nie mam siły już dłużej się z nim kłócić, a temat mojej siostry jest dla mnie szczególnie drażliwy. Nie mam zamiaru opowiadać o moich stosunkach z rodziną. Jade widziała co widziała, nie oznacza to jednak, że będę o tym rozpowiadać wszystkim dookoła i mam nadzieję, że ona także tego nie zrobi. Nie powinno go to obchodzić, a jeśli mi nie wierzy, cóż trudno, jakoś będę musiała go znieść, a on mnie. Wstaję z ławki i odchodzę. Jayden chwilę stoi w miejscu ze zdziwionym wyrazem twarzy. Myślał, że będę się z nim kłócić w nieskończoność, aby mógł mnie zwyzywać i wyładować się na mnie? Niedoczekanie jego. Wchodzę do domu, układam równo buty w przedpokoju i idę do kuchni. Wlewam do szklanki soku pomarańczowego i wypijam wszystko niemal jednym łykiem. Rodziców nadal nie ma w domu. Mama pewnie ma kolejną rozprawę, a ojciec operację. W sumie tak jest dosyć często, ale nie narzekam dopóki mam ciszę i spokój dla siebie. Oczywiście zostaje jeszcze Bella, która w ten weekend postanowiła porzucić plany zakupów i zostać w domu. Pojawia się w kuchni i nie szczędzi czasu aby zadać mi kolejny cios.
 - Na szczęście wzięłaś sobie do serca moją radę i zamiast coli pijesz sok. Uwierz przyda ci się dieta.
 - Nie zamierzam się odchudzać - prycham. Przyzwyczaiłam się do ciągłych obelg i uwag z jej strony, co nie oznacza, że mniej bolą.
 - Nie ważne. Widziałam cię z tym kolesiem w parku. - Mówi oskarżycielskim tonem.
 - Z-z jakim kolesiem - Jąkam się.
 - Nie rób ze mnie idiotki, naprawdę myślałaś, że uwierzę ci w bajeczkę o bibliotece, po tym jak wybiegłaś z domu w szaleńczym tempie? Nawet nie przyniosłaś książek. Och proszę cię, za kogo ty mnie uważasz? - Za zakochaną w sobie kretynkę, ale co tam, nie powiem ci tego, bo skończyłabym zamknięta w wieży i to bez szczęśliwego zakończenia z księciem. - Ostrzegam cię, nie chcę go widzieć, kręcącego się z tobą w okolicy. Mam dość wstydu przez ciebie. Jeśli nie dostosujesz się do moich warunków, rodzice dowiedzą się o twoim towarzystwie i uwierz mi, nie będą zachwyceni.  - jej głos jest poważny i mroczny. Zbyt dobrze ją znam aby wiedzieć, że nie kłamie i zbyt dobrze znam moich rodziców by wiedzieć, że zabiliby mnie za ''szarganie ich dobrego imienia''. Kiwam głową, a ona uśmiecha się triumfalnie. Może być spokojna, bo Jayden więcej się tutaj nie pokaże.
Mam nadzieję...


***

    Niedzielny poranek jest chyba moim ulubionym. Nie muszę się wcześnie zrywać z łóżka, aby się uczyć czy odrabiać lekcje. Jest to mój dzień wolny od obowiązków, więc mam nadzieję, że minie spokojnie. Około godziny dziesiątej wygrzebuję się z pachnącej lawendą pościeli i niespiesznie wędruję do kuchni. Wypijam szklankę coli i zjadam jabłko, po czym wracam do swojej łazienki i biorę prysznic. Teraz, gdy jestem już całkowicie rozbudzona, wkładam sportowe, obcisłe spodnie, bokserkę, a włosy związuję w koński ogon. Podłączam słuchawki do telefonu i wychodzę z domu. Gdy przebiegam obok ławki w której wczoraj rozmawiałam, cóż kłóciłam się z Jayem, wzbiera we mnie złość. Pewny siebie, wręcz arogancki dupek. Nikt nigdy mnie tak nie wkurzył, po właściwie jednym wieczorze znajomości!
Przestaję słyszeć muzykę przez słuchawki, więc wyciągam telefon ze stanika, te spodnie niestety nie posiadają kieszeni, i odbieram połączenie od Jade.
 - Cześć laska! Jak poszła wczorajsza rozmowa z Jaydenem? Nie pokazał się wczoraj u Michaela, więc chyba niezbyt dobrze? - Wydaje się być zła na przyjaciela. Jade jest chyba jedną z osób, które szybko przechodzą do rzeczy i nie owijają w bawełnę.
 - Um... Nie było źle... - Było tragicznie!
 - Nie kłam! Nie potrafisz oszukiwać. Co zrobił?
 - Och, on przeprosił, ale ja chciałam mu wytłumaczyć... A on nie uwierzył... - Świetnie, znów zaczynam bełkotać. Naprawdę muszę się w końcu ogarnąć!
 - Wiedziałam! Dupek z niego, to na pewno. - Nie mogę zaprzeczyć - Nie przejmuj się jego zachowaniem, spróbuję z nim porozmawiać. - Martwi się tym trochę za bardzo, tak mi się wydaje.
 - Nie! Nie trzeba, serio dogadam się z nim.
 - Okej, jak chcesz. W poniedziałek szykuje się kolejna impreza, może wpadniesz? Tym razem idziemy całą paczką do klubu. Co ty na to? - Niewiarygodne jak ta dziewczyna potrafi szybko zmieniać temat.
 - Nie wiem czy to dobry pomysł... To początek tygodnia... - Nie uśmiecha mi się iść spać o późnej porze i za kilka godzin wstać do szkoły. Wyglądałabym jak zombie i nie mogła się skupić na lekcji.
 - Och wyluzuj to tylko jedna noc! Zabawimy się wszyscy razem. Michael tam będzie - Nie mogę zignorować jej sugestywnego tonu przy ostatnim zdaniu.
 - Jade naprawdę nie dam rady.
 - Okej, okej nie naciskam. Widzimy się jutro pa! - Bez czekania na moją odpowiedź rozłącza się. Przysięgam, ta dziewczyna jest najbardziej zakręconą osobą jaką w życiu spotkałam.
   Biegnę wzdłuż brzegu stawu. Jest piękny. W tafli wody odbijają się białe obłoki i złociste słonce. Na małej wysepce pośrodku gromadzą się łabędzie i kaczki chcące znaleźć trochę cienia. Dziś jest jeszcze więcej dzieci i starszych ludzi niż wczoraj. Oni także skupiają się na ławkach w zacienionych miejscach, lub po prostu na kocach piknikowych pod drzewami. Po około godzinie biegania  zatrzymuję się i wchodzę pomiędzy dwa drzewa. Rozciągam mięśnie robiąc przy tym szpagat, stając na rękach i wyginając się w różnych pozycjach. Tak, uczęszczałam na jogę, balet oraz akrobatykę. W balecie byłam beznadziejna, na jodze mi się nudziło, ale akrobatyka okazała się mieć coś w sobie. Przez całe piętnaście minut ćwiczeń mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Podnoszę się do pozycji pionowej i rozglądam dookoła. W oddali dostrzegam czapkę, którą już gdzieś widziałam. Także sylwetka chłopaka do którego należy jest mi znana.
 Jayden.
Ma na sobie białą bokserkę, czarne ray-bany i luźno wiszące spodenki. Patrząc na mnie oblizuje dolną wargę, a ja czuję jak robi mi się jeszcze goręcej.
Stoi oparty o drzewo kilka metrów dalej, jednak nadal mogę dostrzec jego pewny siebie uśmieszek. Chcąc go sprawdzić, odwracam się tyłem do niego i zginam się w pół dłońmi łapiąc za kostki, a głowę stykając z kolanami. Po chwili robię to samo, tylko w lekkim rozkroku. Wiem, że moje zachowanie nie jest przyzwoite, ale jestem zbyt ciekawa aby przestać. Spoglądam na niego spomiędzy moich kolan i uśmiecham się chytrze widząc jak rozszerzyły się jego oczy, a wargę przygryza zębami. Patrzy wprost na mnie, a ja wiem, że działam na niego.
Gdy zauważa, że i ja patrzę na niego, odwraca się ze zmieszaniem. Chyba nie chciał bym go przyłapała. Czuję satysfakcję jaką czerpię z zawstydzenia Wielkiego Jaya. Niestety, tę dziwną chwilę przerywa osoba, której nie chciałam dziś spotkać, Bóg jednak nie chciał pozwolić mi nacieszyć się wolnością. Włoski na karku jeżą mi się złowrogo gdy słyszę za sobą piskliwy głos.
 - Sophie! - Bella drze się niemożliwie głośno. Na ten wybuch Justin odwraca się i patrzy w naszą stronę z dziwnym wyrazem twarzy. Zamykam oczy na krótką chwilę, zanim odwracam się w stronę siostry. Stoi tuż za mną ubrana w to-ci-nowość króciutką spódniczkę. Jej bluzka ukazuje o wiele za dużo. Jednak jej makijaż jest idealnie dopracowany, a włosy ułożone perfekcyjnie. - Gdzieś ty była? Moje zadania nadal leżą na moim biurku nieruszone! - Wydziera się na cały głos. Zalewa mnie rumieniec wstydu i złości, bo ludzie gapią się na nas jak na wariatki, również Jayden.
 - Przepraszam zapomniałam o nich. - Cholera jak mogłam zapomnieć! Więc nici z wolnej niedzieli.
 - Nie obchodzi mnie to! Wracaj do domu i je zrób! Nie chcesz chyba jutro znów zaspać? - Moje oczy podwajają swoje rozmiary. Jeszcze jedno spóźnienie i mnie wyrzucą! A to oznaczałoby moją definitywną śmierć. Nie mogę do tego dopuścić. Chcę iść na studia! Nauczyć się języków i podróżować po świecie! Jeśli nie skończę tej szkoły nici z marzeń!
Nienawidzę tej kontroli jaką ma nade mną.
 - Okej, za chwilę wrócę. - Szepczę ze spuszczoną głową. Gdy odchodzi widzę na jej twarzy złośliwy uśmieszek. Chce mi się płakać. Pragnę zostać sama. Los na prawdę mnie dziś nienawidzi, bo znów nic nie idzie po mojej myśli. Jayden idzie w moją stronę, a jego twarz nie wyraża zbyt przyjaznych emocji. Można się przyzwyczaić.




1 komentarz:

  1. Mega ten rozdział.....jejku jak ja bym chciała żeby Justin soe pogodził z Shopie....nie mogę się doczekać kolejnego...oby był szybkoo
    Życzę wenyy !!! <3

    OdpowiedzUsuń

Zostawiając komentarz bardzo mnie motywujesz :3